niedziela, 22 lutego 2015

Zmiany, zmiany, zmiany!

Chce być do końca taka jaka jestem. Nie chce nic zmieniać. Tak jak jest, jest dobrze. Zmiany nie są mi potrzebne. Nie chce, by było inaczej. Po co mam robić coś inaczej? Przecież jest idealnie.
Bardzo często słyszę od ludzi, że nigdy nie chcą nic zmieniać, że wszystko dla nich jest idealny, że tak jak jest, jest dobrze, ale czy zmiany nie są przypadkiem konieczne?
Moim zdaniem zmiany są bardzo ważne w naszym życiu, chociaż miałyby być na prawdę małe. Czy ja coś ostatnio zmieniłam? Kolor włosów, fryzurę, tło na fb ale zmiana, z której jestem najbardziej dumna to podejście do wszystkiego co mnie otacza. Wydaje mi się, że trochę dojrzałam. Zaczęłam być milsza, poważniejsza, zdałam sobie sprawę, że nie jestem już dzieckiem, więc nie mogę się tak zachowywać. Najcudowniejsze w tym wszystkim jest to, że przestałam wstydzić się siebie! Teraz mogę otwarcie mówić, co mi się podoba, że mam odmienne zdanie i nie boje się, że ktoś mnie wyśmieje, a nawet jeśli tak, to co? Ja zawsze mogę pośmiać się z jego debilizmu.
Dużo osób w moim wieku boi się zmian, dlaczego? Czy jest to coś strasznego? Ja uwielbiam zmiany i bardzo często coś zmieniam. Ulubioną piosenkę, fryzurę, styl, kolor włosów, wszystko jedno co. Jedyne czego w życiu nie zmienię, mam nadzieję, że nigdy to moje uczucia do pewnej osoby. Tutaj akurat zmiany nie są potrzebne.
Nie rozumiem dlaczego zmiany są postrzegane przez większość ludzi jako coś złego. Zmiany są i będą zawsze potrzebne.

sobota, 13 grudnia 2014

Magiczny czas świąt


Zima. Śnieg, łyżwy, sanki, święta, prezenty, sylwester, dużo wolnego. Wieczory przy dobrej książce, kawie, pod kocykiem gdy za oknem pojawiają się i znikają białe śnieżynki.
Z tym mi kojarzy się zima. Pomimo tego, że jestem bardzo BARDZO ciepłolubna, to zima jest jedną z moich ulubionych pór roku ze względu na to, że jest bardzo klimatyczna, magiczna(?).
Ale temat, który chce dzisiaj poruszyć -święta. Większość z was pewnie już nie może doczekać się dnia, w którym siądzie przy stole z całą rodziną, wypatrzy pierwszą gwiazdkę i zacznie śpiewać kolędy. Nie może doczekać się prezentów pod choinką, przyjazdu krewnych z dalekich stron, których nie widziało się bardzo dawno.Dla większości z was jest to magiczny czas, kiedy wszyscy się kochają. Dla większości, ale nie dla mnie. W mojej rodzinie nie czuć tej "magii", przy stole ciągle każdego obgadują, narzekają, że się nie odzywam, a gdy się odezwę twierdzą, że gadam głupoty i lepiej jest jak siedzę cicho, a co jest najdziwniejsze- nikt nie dostaje prezentów pod choinkę, chyba, że moja młodsza kuzynka, która do Sanoka przyjeżdża tylko na święta i wakacje. Lecz w tych świętach będzie coś innego, magicznego, coś co odróżni je od innych świąt.
Po pierwsze, dokładnie w wigilię minął dwa miesiące odkąd nie muszę przejmować się samotnością.
Po drugie, mam ogromną nadzieje, ze chociaż jeden dzień tych świąt spędzę z moim jedynym. Boże Narodzenie, może Szczepana, nie ważne. Ważne, że będę mogła z kimś porozmawiać, do kogo się przytulić i złożyć komuś szczere życzenia.


Na koniec, tak żeby sprostować. Pisałam kiedyś, że jestem ateistką, i żeby nie nikt mi zaraz nie napisał "taka wielka ateistka, a święta obchodzi". Święta traktuje jako tradycje, a nie oczekiwanie na przyjście Jezusa i świętowanie jego narodzin, przy czym nigdzie nie jest napisane, że urodził się akurat 25 grudnia. Tak samo mógł by się narodzić w lipcu, kwietniu czy październiku.

czwartek, 20 listopada 2014

Gorzki smak tytoniu

Na początku chciałabym podziękować. Ostatni post przeczytało ponad 50 osób. Dla mnie to na prawdę dużo, szczególnie, że tego bloga prowadzę od paru tygodni.
Dzisiaj miałam bardzo zabiegany dzień. Osiem lekcji, dwie kartkówki, test i na koniec dnia konkurs. Jechałam około 30km żeby zarecytować mój własny wiersz. Konkurs nosił nazwę "turniej jednego wiersza". Osoby od 10 roku życia mogły brać w nim udział. Byłam jedną z młodszych tam osób. Dwoje chłopców miało około 12 lat, jedna dziewczyna w moim wieku a reszta tak od 40 lat w górę. Najstarszy uczestnik konkursu miał za sobą 90 wiosen. Cały konkurs polegał na tym, że trzeba było wyjść na środek i zaprezentować swój, autorski wiersz. Jak sama nazwa mówi, nie było żadnych wyróżnień, drugich i trzecich miejsc, wygrywał ten JEDYNY wiersz.
Kiedy wszyscy powiedzieli to co mieli do powiedzenia, jury udało się na obrady. Po krótkiej przerwie chyba każdy czekał na wynik. Konkurencja była na prawdę ogromna. Jedna pani była już dojrzałą poetką, miała swoje własne tomiki wierszy. Inny pan znowu bardzo pięknie pisał wierszę, trudno było się powstrzymać od wzruszenia. Czekałam i zastanawiałam się kto wygra.
W pewnym momencie na środek wyszła jedna z pań zasiadających przy stoliku dla jury mówiąc "jak sam tytuł konkursu mówi, wygrać może tyko jeden wiersz. Wybraliśmy jeden, krótki, treściwy, z przesłaniem i pomimo gorzkiego smaku tytoniu wygrywa Weronika Superson". Oniemiałam z wrażenia! WYGRAŁAM!
Od paru miesięcy piszę wiersze, nie uważam się za poetkę. Twierdze, że nie są złe ale chyba też nie są na tyle dobre, by były lepsze od wierszy "wieloletnich poetów"!
Dlaczego gorzki smak tytoniu?
Przeczytajcie wiersz i zobaczcie sami.


Dawno nie byłam z siebie taka dumna

czwartek, 13 listopada 2014

I have no idea

Nie mam na nic pomysłu!  Nie wiem co chce robić w życiu! Z niczym nie potrafię sobie poradzić! W niczym nie jestem dobra! Nie mam zainteresowań! Brak mi talentu! Nie posiadam hobby!
Też tak czasem macie?
Siadacie i wydaje wam się, że nie wiecie co macie zrobić ze swoim życiem, każdy dzień jest taki sam, a wy nie potraficie sobie go urozmaicić. Też tak kiedyś miałam, wydawało mi się, że we wszystkim jestem beznadziejna, nie miałam jednego celu, zajęcia, w które bym się "wkręciła".
Odkąd zdałam sobie sprawę, że mam ogromną potrzebę rozwijania się artystycznie zaczęłam szukać swojego talentu, czegoś w czym będę dobra i będzie mi to sprawiać przyjemność. Próbowałam tańczyć, grać na gitarze, przez 7 lat chodziłam do szkoły muzycznej na skrzypce, w rękach miałam też gitarę i mikrofon ale nic, dosłownie NIC nie było dość "super(?)" bym zajęła się tym na dłużej i wkładała w to całe moje serce.
Pierwsza klasa gimnazjum, zaczęłam pisać. Wiem dobrze, że nie wychodzi mi to najgorzej, co więcej MAM DO TEGO TALENT, ale każdy talent trzeba szlifować, a ja nie posiadam czasu, chęci i cierpliwości do tego by godzinami siedzieć i uczyć się czegoś, do tego pisanie też nie skradło mi serca i nie oddałam się temu w całości, ale wiedziałam chociaż, że jestem w czymś dobra.
Swoje prawdziwe powołanie znalazłam na początku drugiej klasy gimnazjum, czyli około rok temu- aktorstwo. Spacerując po mieście znalazłam ogłoszenie, że trwają zapisy do grupy teatralnej, która ma powstać przy miejscowym Domu Kultury. Przyjmowali każdego w wieku 13+  dlatego postanowiłam, że i tam spróbuje swoich sił, i zaczęło się. Najpierw zakochałam się w ludziach, potem w pani, która prowadziła zajęcia i nie musiał minąć miesiąc, by aktorstwo stało się moją NAJWIĘKSZĄ PASJĄ!
Przez cały rok, od kiedy należę do grupy bardzo wiele się nauczyłam. Ja już nie chce byś aktorką, ja nią jestem! Jestem pewna w tym co robię, nie wstydzę się zrobić czegoś na MÓJ sposób, jestem bardziej śmiała i wiem, że jestem w czymś naprawdę dobra!
Największą pochwałą dla mnie było, kiedy reżyser, u którego byłam w te wakacje na castingu do sztuki, po moim występie powiedział mi "ja nie dam rady zrobić z Ciebie aktorki, bo ty nią już jesteś". Nauczyłam się przeżywać tekst, wchodzić w swoją rolę i grać ją najlepiej jak potrafię.



Jeśli w tym momencie też macie problem z znalezieniem swojego "powołania" spróbujcie nawet tej najgorszej rzeczy, czegoś co wydaje wam się głupie, i że się do tego nie nadajecie! Nigdy nie wiedziałam, że zostanę aktorką. Zazwyczaj mówię szybko, niewyraźnie, połykam końcówki, tak mówi Suronika. Kiedy wchodzę na scenę już nią nie jestem, jestem kimś całkiem innym. Nie mogę mówić jak JA, bo nie gram siebie, muszę mówić jak ta osoba. W ciągu roku nauczyłam się tego. Więc zamiast siedzieć w domu i użalać się nad sobą, wyjdźcie na miasto, a może tak jak ja niespodziewanie znajdziecie coś dla siebie! Nie róbcie nic na siłę, powoli szukajcie czegoś idealnego.
A wy wiecie już co chcecie w życiu robić?

środa, 12 listopada 2014

Suro gotuje- Grejpfrut w czekoladzie

Postanowiłam pobawić się trochę w kucharkę.
Cały deser zajął mi 15 minut roboty. Więc jeśli ktoś jest bardzo leniwy (tak jak ja) a ma ochotę na coś dobrego, ten przepis jest dla niego idealny!
Na początku pokroiłam grejpfruta na ćwiartki po czym jeszcze raz podzieliłam je na pół.
Teraz czekała mnie najnudniejsza i najbardziej pracochłonna część całej "zabawy", a mianowicie oddzielenie miąższu od skórki. Nóż delikatnie wbijam w jeszcze białą część grejpfruta, w miejscu gdzie zaraz zetknie się z częścią jadalną. Następnie powoli odkrawam skórkę tak by nie naruszyć reszty owocu.




Teraz czas na to co wszyscy lubią najbardziej- CZEKOLADA!

Potrzebny będzie nam mały garnek, mleko, gorzka czekolada i cukier!
Do garnka wlewamy trochę mleka, trochę cukru i parę kostek czekolady. Nie podaje dokładnej ilości iż moim zdaniem jest to kwestia gustu, jednak trzeba uważać by nie dać za dużo mleka (czekolada wyjdzie za rzadka) albo za dużo czekolady (wtedy wyjdzie za gęsta). Cukru dajemy tyle ile lubimy, można go nie dawać wcale jeśli ktoś lubi gorzką czekoladę. Wszystko dajemy na mały ogień i mieszamy do puki się nie rozpuści. Kiedy czekolada się rozpuściła wlewamy ją do małej miseczki. Następnie maczamy w niej miąższ z grejpfruta i układamy na sreberko (ja wcześniej smaruje je czymś tłustym np. oliwą by czekolada jak będzie zasychać nie przykleiła się do sreberka) i zostawiamy na jakiś czas. 
Mam nadzieje, że pomysł wam się spodobał. Mi osobiście takie rzeczy BARDZO smakują. Wypróbujcie i powiedzcie jak wasze odczucia! :)





niedziela, 9 listopada 2014

Przepraszam, bo co innego mogę powiedzieć?

W wieku 13- 17 lat, każdy przeżywa jakieś "problemy rodzinne", niektórzy większe, inni mniejsze. Ja jako 15-latka też mam miliony takich sytuacji gdzie najpierw zrobię coś głupiego, a potem tego żałuje. Tu raz przyłapią mnie na papierosie, tu wrócę za późno do domu. Wiele razy wszczynałam kłótnie u mnie w domu i dobrze wiem, że to moja wina ale były też takie sytuacje, gdzie to moi rodzice "przesadzali" i robili mi problemy o nic. Raz zdarzyło się nawet, że uciekłam z domu bo na mnie nawrzeszczeli, zabronili spotkać się z chłopakiem i wyrzucili z auta na środku ulicy, ale takie sytuacje nie zdarzają się często.
Powiem szczerze, kocham moich rodziców chociaż wiele mam im za złe (ale też wiele zawdzięczam), tęsknie za czasami kiedy wydawało mi się, że są idealni, kochali mnie bez względu na to co źle zrobiłam i nie słyszałam od nich nigdy, że beze mnie mieli by lżej. Źle się z tym czuje, że tyle razy przeze mnie matka płaczę, w sumie żal mi jej bo próbowała wychować mnie na ludzi, a ja zachowuje się czasami okropnie, ale nie mogę wiecznie udawać, że jestem idealna. Dobrze się uczę, na wagary nie chodzę, wracam do domu o umówionej porze. Fakt faktem, od czasu do czasu zapale sobie papierosa czy dwa ale od czasu kiedy moi rodzice mnie na tym przyłapali pierwszy raz strasznie zaczęłam to ograniczać. Alkoholu też od dłuższego czasu nie piję, to nie dla mnie. Dziwi mnie jedna rzecz, przecież oni też mieli kiedyś 15 lat, a zachowują się jakby była to dla nich nowość. Oboje mieli trudne dzieciństwo, wiem. Normalni rodzice nie mieli by nic przeciwko, by ich dziecko miało parę trój na świadectwie. Moim przeszkadza to że dostanę 3 z testu z przedmiotu którego nienawidzę i całkiem nie ogarniam.
Nigdy nie zapomnę jak do mojego ojca przyjechał kolega z dawnych lat. Ojciec myśląc, że już śpię zaczął mu opowiadać, że parę dni temu wróciłam trochę podpita po koncercie do domu. Jego kolega po chwili ciszy dodał "daj jej spokój, nie pamiętasz jak byłeś w jej wieku i napie*doliłeś się tak, że Cie z cmentarz aż do domu prowadziliśmy?". Ja rozumiem, papierosy, alkohol, ale czepiać się, tego, że z nimi mało rozmawiam? Że za dużo czasu spędzam z chłopakiem? I do tego twierdzą, że mam słabą średnią chociaż dobrze się uczę! Prawda, mało z nimi rozmawiam, ale kiedyś próbowałam. Jak zaczynałam z nimi rozmowę to przeradzało się to w kłótnię, jak szłam z mamą na zakupy to zawsze się na mnie darła, nie umiem z nimi rozmawiać.
Po każdej kłótni podchodzę do nich i mówię "przepraszam", bo co mogę zrobić, czasu nie cofnę.
Kocham moich strarszych, wiem że oni mnie też ale przecież przez całe życie nie mogę być idealna!
Każdy mi mówi, że pełnoletniość to jeszcze gorsze niż być taką małolatą, ale ja czekam na nią z niecierpliwością. Chce wreszcie wrócić późno do domu, zapalić papierosa w pokoju, iść na koncert i się nie martwić, że jak ktoś mnie poczęstuje jabolem będę musiała odmówić.
STARAM SIĘ ALE NIE MOGĘ BYĆ CAŁY CZAS IDEALNA, MOGĘ BYĆ GRZECZNA ALE NIE CHCE. Chce mieć co opowiadać.

piątek, 7 listopada 2014

Słowa smyczkiem pisane

Prawie każdy człowiek jest fanem określonego gatunku muzycznego. Powiem szczerze, że jestem fanką "cięższej" muzyki. Od dziecka byłam wychowywana na własnie tego rodzaju muzyce. Jako 7-letnia dziewczynka wybrałam się na koncert TSA, dwa lata później zawitałam na Strachy na lachy. W wieku 11 lat poszłam na mój pierwszy koncert bez rodziców, grało wtedy KSU. Teraz, gdy tylko zdarzy się okazja widać mnie na jakimś koncercie. Ostatnim takim większym koncertem na jakim byłam było znowu KSU (mieszkam w Bieszczadach wiec dość często u nas grają) na wakacjach, a po drodze zdarzyło się parę mniejszych koncertów w jakiś klubach gdy zespoły zazwyczaj były dość mało znane. Jutro znowu mam zamiar wybrać się na jakiś mały koncert.
Mimo specyficznej muzyki jakiej słucham przywiązuje też wielką wagę do "klasycznych" dźwięków i jestem wielką fanką skrzypiec, może dlatego, że sama gram na nich od ok. 10 lat.
Granie na skrzypcach przynosi mi wiele radości i daje OGROMNE możliwości tj. granie na akademiach, koncertach czy chociażby na rynku dla zarobienia trochę pieniędzy. Tak, gdy jest ciepło dość często można zobaczyć mnie i grupkę ludzi z instrumentami grających na deptaku w Sanoku, zazwyczaj dla czystej satysfakcji lub z nudów, a nie dla zysku.
Skrzypce to dla mnie piękny instrument. Wbrew pozorom nadają się nie tylko do grania muzyki klasycznej, MOŻNA NA NICH ZAGRAĆ PRAKTYCZNIE WSZYSTKO! Metal, pop czy nawet dupstep znajdą miejsce dla skrzypiec!
Świetnym przykładem na to jest Lindsey Stirling:
Czy Jelonek

Potrafię zamykać się godzinami w pokoju i słuchać wszystkiego co posiada w sobie dźwięk skrzypiec. Skrzypce wprowadzają mnie do innego świata, piękniejszego, zaczarowanego (?)